środa, 12 listopada 2014

Rozdział 1

Nazywam się Olivier Fangshoover (czytaj fangshuwer), Francuz. Mam piętnaście lat i mieszkam w Paryżu.
Jestem dosyć wysokim brązowowłosym(trochę bordowe...) z niebieskimi oczyma. Jestem całkiem zwyczajny pomijając moje obrzydzenie historią i jej nauką. Znajomi mówią mi że o wiele za często jem lizaki i na szyi noszę słuchawki.
Cóż, dosłownie jestem całkiem zwyczajny i normalny... to z wszystkimi wokół mnie jest coś nie tak.

Jest mroźny jesienny poniedziałek a ja jak zwykle w łóżku. Kat, czyli wujek, sterczy nade mną by mnie obudzić.
-Olivier! Na co czekasz? Jest już 7.40, nie zdążysz do szkoły!
-Wujku, ale dzisiaj jest historia...-jęknąłem przewracając się na drugi bok.
-Dobra sam się o to prosiłeś.-Umięśniony, jak niejeden piekarz noszący co dzień 30-sto kilogramowe worki mąki, wujek podwinął rękawy czerwonej koszuli ukazując tym samym ramiona o szerokości dwóch słoików i podniósł całego mnie wraz z kołdrą jak piórko i zaniósł do łazienki.-Przebieraj się!-powiedział ze swego rodzaju zadowoleniem jakby pomyślał „dzieło dokonane”.
-Dobra, dobra. Rozumiem.-odpowiedziałem niechętnie wstając z podłogi łazienki i zamykając drzwi. Popatrzyłem w lekko zaparowane lustro. Zobaczyłem twarz niezadowolonego licealisty z podkrążonymi oczyma. „Mus to mus” pomyślałem i zacząłem się ubierać po czym umyłem zaspaną twarz i zęby, które mimo lizaków były białe. Wyszedłem z łazienki ubrany w czarne dżinsy biały podkoszulek z parą guzików pod szyją a na tym brązowa, kratkowana, rozpięta koszula, praktycznie już gotów do wyjścia ale wujek jeszcze wołał mnie na śniadanie. Nasze mieszkanie nie było ogromną willą. Było ona w kamienicy, miało 3 pokoje, kuchnie, łazienkę i korytarz. Te 3 pokoje to mój pokój sypialnia wujka i salon. Korytarzem zmierzałem do drzwi wyjściowych ale wujek mnie zatrzymał. -Dzisiaj zostaje trochę dłużej na posterunku!-był policjantem.-Więc weź sobie klucze.
-Dobra!-odpowiedziałem i wziąłem klucz do mieszkania, który wisiał na haczyku obok drzwi. Wyszedłem. Droga przez paryskie ulice dla stałego mieszkańca wcale nie była tak fascynująca. Szedłem nimi zamyślony, w sumie to nie myślałem o niczym konkretnym, po prostu myślałem, o wszystkim i o niczym. Po kolei mijałem jakieś drzewa zasadzone przy ulicach, ładnie zdobione kamienice, kościoły, jakieś zabytki o których właściwie to mało wiedziałem. Do mojej szkoły prowadziło wiele dróg, ale ja lubiłem brać okrężną bo nie spieszyło mi się do tego budynku socjalnego. Z chodnika przy dosyć szerokiej ulicy skręciłem w wąską uliczkę między budynkami. Była ona długa, wąska, bez zakrętów i ciemna. Nie było tu okien więc czułem się swobodnie. Nie przestając zamyślać się szedłem prosto przed siebie z głową spuszczoną. Nagle, dosłownie 2 metry przede mną, coś spadło. Wydawało się nie duże ale spadając zakurzyło prawie całą uliczkę. Kurz unosił się w powietrzu. W pierwszej chwili odskoczyłem, z przerażeniem w oczach patrzyłem na chmurę kurzu. Brudny obłok powoli opadający na ziemie wzbudzał we mnie coraz większy lęk i niepewność. Powoli z kłąb kurzu zaczęła się wyłaniać jakaś sylwetka, jakby ludzka z ogromnym puszystym płaszczem na plecach. Postać powoli podnosiła się na równe nogi tym samym wyłaniając się z zasłony dymnej. Człowiek stanąwszy całkiem wyprostowany machnął głową do tyłu spuszczając długi za ramiona kucyk z kolei płaszcz wydłużył się, podniósł i przybrał kształt skrzydeł. Kiedy kurz opadł już całkowicie moim oczom ukazała się postać dziewczyny o blond włosach, bladej cerze, zielonych oczach. Ubrana była w jakiś dziwny strój, białą koszulę okrywała narzuta w kolorze czerwonym, był długa do łokci, zakończona futerkiem.
Krótka spódnica koloru bordowego zasłaniała jej łydki. Nie wiem, powinno jej być zimno.
Kiedy widok był już całkiem klarowny zobaczyłem anioła, tak anioła. Kobietę gdzieś w moim wieku o nadzwyczajnej urodzie i skrzydłach na plecach. Przeciągnęła się jakby po pobudce i powiedziała niewinnym głosem.
-Jak ja mogłam nie zauważyć tego samolotu...-następnie popatrzyła się na mnie.
Stałem dużym rozkroku z ustami dosyć szeroko otwartymi z palcem wskazującym na nieznajomą.
Ona odskoczyła na pół metra i ze zdziwieniem w oczach oraz drgającym głosem spytała.
-Ty...ty...mnie widzisz?
Ręka wskazująca na nią strasznie mi się trzęsła, ale nie chcąc wyjść na totalnego idiotę pokiwałem głową.
-Co... ale jak...?-dziewczyna była zmieszana i rozmyślała co zrobić.-yyy...yyy... dobra słuchaj choć za mną musimy stąd wiać.-mówiąc to złapała mnie za rękę.
W chwili kiedy dotknęła mojej dłoni coś zabłysło, a nawet zaiskrzyło, dosłownie posypały się iskry z naszych dłoni. Jakiś język światła oplótł je w supeł a potem zgasł.
Dziewczyna zrobiła jeszcze większe zdziwione oczy niż wcześniej.
-Przy...przywiązanie? Ale jak... nie to nie możliwe. Przecież Uskrzydlony musi z własnej woli odprawić ofiarę krwi żeby został przywiązany do człowieka... nie, jak to możliwe...-dziewczyna upadła na kolana i twarz schowała w dłoniach.
-Yyy... wszystko w porządku?-nieśmiało powiedziałem do dziewczyny.
Ona nie podniosła głowy ale czułem od niej smutek. Nie wiem dlaczego ale ludzie nie potrafili zataić przede mną uczuć. Jak widać anioły też nie.

Dziewczyna nie ruszała się, a ja nie miałem odwagi czegokolwiek zrobić.
Niezręczną ciszę przerwał podmuch wiatru, na którego świst dziewczyna podniosła głowę.
Wstała i odwróciła się w moją stronę.
-Nie wiem co się stało ale skoro mnie widzisz to znaczy że jestem do ciebie przywiązana. I będąc przywiązaną muszę ci służyć.-mówiąc to patrzyły na mnie dwa zielone pełne nadziei oczka który dosłownie przed chwilą pozwoliły spłynąć po policzkom łzom.-Pozwól mi służyć tobie.-powiedziała i przyklęknęła na prawe kolano, z kolei prawą ręką zaciśniętą w pięść podparła się przed klęczącym kolanem.
Popatrzyłem na nią i z ulgą powiedziałem.
-No dobra gdzie jest ukryta kamera...?
-Co? o czym ty mówisz?-zapytała bardzo realistycznie.
-No nie przesadzaj, nie jestem aż tak łatwowierny żeby uwierzyć, że anioł będzie mi służył.
-Nie jestem aniołem!-z oburzeniem krzyknęła blondynka.-Jestem uskrzydlonym! I to nie jest żart. Muszę ci służyć.
-Ta jasne a ja Święty Józef.
-Serio!?
-Nie...-,-
Zachowuje się jakby na serio była nie z tego świata.
-Dobra chcesz udowodnienia.-odezwała się wstając z ziemi i zaplatając ręce na piersi.-No to patrz.
Odwróciła się do mnie plecami, a pseudo skrzydła obróciły się wraz z nią, tworząc przy tym ruch powietrza.
Wyciągnęła rękę przed siebie i powiedziała "Sanctum Lighthouse" Na jej ręce zaczęły się zbierać jakieś iskierki które przerodziły się w jasne światło rozświetlającą całą uliczkę w której się znajdowaliśmy.
Odwróciła się znów do mnie twarzą i zaczęła podchodzić z tym światłem na ręce. W pierwszej chwili pomyślałem że ma tam jakąś latarkę czy coś ale kiedy już stała bezpośrednio przede mną dała mi światełko do ręki. Nic nie poczułem, w ręce trzymałem czyste światło. Dziewczyna popatrzyła na mnie z szyderczym uśmiechem na twarzy i powiedziała:
-I co? Wierzysz Józefie?

<><><><>
Nareszcie jest pierwszy, trochę krótki rozdział. Następne będą dłuższe, obiecuje =)

5 komentarzy:

  1. Jestem ciekawa co będzie dalej. Coś czuje, że Olivier nie jest zwykłym człowiekiem. Co do tej dziewczyny czekam na jakiś głębszy opis :) Szkoda, że nie ma prologu, mógłby dużo wnieść. Zapraszam do mnie alex2708.blogspot.com

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Dziękuję za komentarz i w ogóle fajnie że ktoś tu zaglądną. Motywujesz do pisania, a blog właśnie czytam fajnie się rozpoczął. ;)

      Usuń
    2. Zapraszam na spis blogów http://rainbow2708.blogspot.com/ mający na celu zebranie wielu opowiadań.Łatwo się wypromować :)

      Usuń
  2. Będę czytać to opowiadanie, bardzo mnie zaciekawiło :) ja też zapraszam na swojego bloga, dopiero zaczynam, ale mam nadzieję, że się spodoba:
    igraniezesmiercia.blogspot.com

    OdpowiedzUsuń
  3. O.O
    Anielskie to opo!!! Z miłą chęcią będę śledziła dalsze losy anielicy...przepraszam, Uskrzydlonej ;-) i ,,Józefa". Ten fragment zapamiętam na zawsze :-D ,,-Serio?? -Nie.. -.-" nieźle się uśmiałam hahah. Mam nadzieję, że niedługo pojawi się nowy rozdział :-). nie mogę się dczekać!!! Kocham anioły i się obażę jak nie zobacze następnego rozdzału ;-) . Cudne :-). Zapraszam na swojego bloga http://www.fantastyka-raja-kalpana.blogsot.com. . Mam nadzieję, że się spodoba :-)
    PS: Masz fajny styl pisania. Dialogi nie są takie, że wisać, że się nad nimi myślało nie wiadomo ile, ale takie...spntaniczne, że się ta wyraże. I to jest piękne :-). Wczuwasz się w postacie. Opisy są również piękne :-) .
    PMDIW życzę
    Nocna Łowczyni

    OdpowiedzUsuń